Napisałeś książkę o sobie i o swoim związku, choć ukrywasz się za pseudonimem literackim. Co cię skłoniło, żeby opisać swoją historię? To długa historia… Dlatego postanowiłem ją nanieść na kartki. Kiedy czasami ją przytaczam przy jakichś różnych okazjach – rozmówcy opada szczęka, oczy wychodzą z orbit i po chwili złapania oddechu słyszę tylko jedno: „Musisz to napisać… Będzie bestseller…” Jak spojrzę z dystansu, w moim życiu wydarzyło się wiele cudów. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że gdyby nie ingerencja Niebios, by mnie tu nie było. Mając pięć lat pojechałem z rodzicami na objazdowe letnie wakacje. Będąc w Wiśle, porwała mnie rzeka. Mało nie utonąłem. Uratowała mnie przypadkowa osoba. Mając dwanaście lat, wyjeżdżałem z podwórka na ulicę pożyczonym rowerem i zderzyłem się czołowo z wartburgiem. Świadkowie myśleli że nie żyję. Zszokowany kierowca, mieszkający dwa domy dalej, zaniósł mnie zakrwawionego do domu. Matka – lekarz udzieliła mi pierwszej pomocy. Przeżyłem. Wstrząs mózgu. Tydzień w szpitalu. Tydzień w domu na czworakach… W życiu dorosłym miało miejsce wiele innych cudów mniejszego lub większego kalibru. Do tych drugich niewątpliwie zaliczę dzień, w którym poznałem moją pierwszą żonę… Gdyby nie moja świętej pamięci mama, na pewno bym jej nie poznał… Potem, gdy byliśmy już małżeństwem przydarzył się kolejny cud, spadł „prosto z nieba”. Pozwolił mi widzieć jak dorasta nasza córka. Dzięki temu zrezygnowałem na dłuższy okres z pracy na morzu i związanych z tym wyjazdów. No a taki wręcz niewyobrażalny cud sprawił iż moja ex, ponieważ byliśmy już rozwiedzeni, miała przebłysk myślowy. Albowiem znajdowała się na drugim końcu świata w pewnym miejscu i czasie gdy dostała ode mnie SMS-a wysłanego z innego kontynentu. I wtedy zaniemówiła. Szczęka jej opadła, jak wspomina, oczy również wyszły z orbit… Nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła… Ponieważ po trzech latach od rozwodu wróciliśmy do siebie, okres rozłąki uświadomił nam obojgu, iż nie możemy bez siebie żyć. Wyciągnęliśmy wnioski, zmieniliśmy nastawienie. Ja byłem najgorszym pacjentem gabinetu psychoterapeutycznego. Owszem, przeczytałem wszystkie wskazane mi lektury. Ale moja psychika, moje serce za nic nie mogło dokonać wyparcia. Adwokatka próbowała mnie wspierać i twierdziła iż mam jednoznaczne dowody, aby puścić moją żonę „z torbami”. W obydwu przypadkach – nie dałem się zmanipulować. Pomimo że wówczas nienawidziłem byłej żony z całych sił, dalej ją kochałem. No właśnie... Można??? Jak widać – można… Moje serce mówiło mi, iż z pewnością wina leży pośrodku. Nie chciałem jej ranić ani pogrążać. Zatem rozwiedliśmy się bez orzekania o winie. Nasze dobra zostały skrupulatnie zliczone i sąd na osobnym posiedzeniu uznał podział za sprawiedliwy. Poranna rozprawa trwała niespełna 30 minut. Po wyjściu z sądu poszliśmy to uczcić naszą pierwszą randką. Zaprosiłem moją ex do najbliższej restauracji na śniadanie singli. Natomiast wieczorem, poszliśmy do naszych sąsiadów i zarazem najbliższych przyjaciół poinformować, że jesteśmy już po i zdać relację jak było w sądzie. Dzwoniliśmy do wszystkich wtajemniczonych znajomych i zrobiła się ad hoc najlepsza impreza rozwodowa w historii. Wszyscy przyjechali dodać nam otuchy. Podobno już wtedy oświadczałem się mojej ex. Niestety – po rozwodzie wyprowadziła się na inny kontynent, gdzie zamieszkała ze swoim wybrankiem. Czego ja nie próbowałem, żeby o niej zapomnieć. Przyjaciele wspierali mnie na każdym kroku. Nawiązywałem znajomości i romanse z różnymi dziewczynami. Były młodsze ode mnie. Były dużo bogatsze. Praca na statku pozwoliła mi skupić się na obowiązkach zawodowych. Ale po pracy – siedziałem w internecie na „Sympatii”. Czasami w portach nawiązywałem krótkie lub ultrakrótkie znajomości. Głównie dla zdrowej psychiki. Z pewnością również dla zdrowej fizjologii. Po pięciu tygodniach wracałem do pustego domu i znów: internet, „Sympatia”, telefon, bliższe lub dalsze randki. Masakra. Rozwód tak daje człowiekowi do wiwatu, głównie w sferze psychiczno-emocjonalnej, że trudno się ogarnąć. Ale mi również dał solidnego kopa. Aby nie zwariować, postanowiłem podnieść swoje kwalifikacje zawodowe do najwyższego możliwego poziomu. Oprócz zdobycia dyplomu Senior Managera na statku, postanowiłem dokształcić się na najbardziej prestiżowej na świecie uczelni dla morskich profesjonalistów i ukończyłem z wyróżnieniem dwa kierunki. Na egzamin wyznaczony w Londynie na na godzinę 11:00 (czyż nie jest to niebiańska data) przyleciałem prosto z Rio de Janeiro. Moja podmiana w Brazylii była zaplanowana na 9 Listopada. Do UK przyleciałam dnia następnego wieczorem. Zdążyłem. Wszystko powyższe miał tylko jeden cel. Odzyskać moją ex. Wierzyłem, iż mi się uda. Istniała niewielka szansa. A do takiego wniosku doszedłem analizując moment konfrontacji gdy nagle moja ówczesna żona wyszła z pewnego pubu z innym. To był najbardziej szokujący moment w moim życiu… Pisanie pod literackim pseudonimem nie jest niczym szczególnym. Różne przesłanki przemawiają za chęcią ukrycia swojego prawdziwego nazwiska. W moim przypadku najprawdopodobniej związane to było z tym iż nigdy nie myślałem że napiszę i wydam książkę ani tym bardziej ebooka. Nie jestem polonistą ani literatem. Tym bardziej nie jestem pisarzem, chociaż moje wypracowania z języka polskiego były zawsze oceniane dość wysoko. Mój styl na pewno nie jest mickiewiczowski. Nie porównuję się do nikogo. Nie jestem godzien. Od bardzo wielu lat jestem związany z morzem i na co dzień posługuję się językiem angielskim. Zatem konstrukcje moich zdań są wyraźnie „zangielszczone” i charakteryzują się pisaniem „od tyłu”. Zobaczymy, jak świat zareaguje na moje wypociny… Rozstałeś się ze swoją żoną, tak naprawdę to ona od ciebie odeszła. Jak się czułeś w tamtym czasie, dlaczego doszło do rozwodu? Za główną przyczynę uważam brak komunikacji. Brak zrozumienia. Ona uważała iż jej nie rozumiem, nie szanuję i nie doceniam. Uważała, że wolałbym aby zamiast tego, co robi i czym się zajmuje, znalazła sobie prostszą i spokojniejszą pracę. Nawet w jakimś biurze, instytucji budżetowej, czy nawet w sklepie na kasie. Oczywiście – tego ostatniego nigdy jej nie proponowałem. To ona przytacza taki przykład ironizując ponad miarę. Na co dzień prowadzi swój własny biznes, którego korzenie wywodzą się z naszej pierwszej wspólnej firmy założonej jeszcze za czasów studenckich. Muszę w tym miejscu podkreślić iż był to efekt jednego z cudów o którym wspomniałem wcześniej. Tutaj świadomie nie chcę wchodzić w szczegóły i treść książki. Rita (imię żony zmieniam) ma przeogromne osiągnięcia w swojej działalności modelingowej i w wyborach najpiękniejszej Polki. Bez względu na organizację. Sam byłem na jednym z finałów w PKiN w Warszawie, gdzie jej podopieczna zdobyła główną koronę. To były niewyobrażalne emocje. Nikt się tego nie spodziewał. Ma niewątpliwie talent na tej płaszczyźnie. Powieliła ten sukces kilkukrotnie. W pewnym momencie stała się osobą publiczną znaną z ekranów lokalnej telewizji. Regularnie występuje w radiu na żywo. Jak w każdym związku, czasami bywają kryzysy. No i nam się też przytrafił. Negatywna energia się skumulowała. Znalazł się pewien jegomość, który postanowił ją zdobyć. Trafił na moment, gdy między nami było kiepsko i stało się. W najbardziej nieoczekiwany sposób zobaczyłem, jak z klubowej imprezy na którą przyszliśmy razem, wychodzi z kimś innym. Nie mogłem uwierzyć. Z miejsca wytrzeźwiałem. To był kolosalny szok. To, co wówczas się wydarzyło, jest we mnie zadrą psychiczną nawet po dzień dzisiejszy. Rozstanie po latach z kimś kogo wybrałem sobie na żonę i matkę mojego dziecka jest obciążeniem niewyobrażalnym. To przebicie serca włócznią. Rozwód, jak uznają specjaliści, jest przeżyciem czasami większym niż śmierć kogoś bliskiego. Bo to też jest utrata. Ale nie tylko. Te wyrzuty sumienia… Dlaczego ja??? Dlaczego mnie się to przytrafiło? Dlaczego nie podołałem? Dlaczego nie starałem się bardziej ? Jak się to odbije na naszym dziecku? Na jej edukacji. Na jej przyszłych relacjach. Na jej małżeństwie, o ile w ogóle będzie chciała wyjść za mąż. Jeśli nie – nie będzie szansy na wnuki… Jak będę postrzegany ja sam… Rozwiódł się, więc coś musiało być przyczyną… Czy nadaje się na partnera życiowego? Czyjegokolwiek? I sama świadomość, iż wieloletnia żona nieoczekiwanie odchodzi i wybiera kogoś innego nasuwa pytanie, jak to możliwe, że znalazł się ktoś lepszy ode mnie… W czym jest kur*a lepszy? W tym najbardziej krytycznym momencie mojego życia, myślałem że jestem w ukrytej kamerze… Ale zauważyłem iż nasze wspólne przyjaciółki, które były w tym klubie z nami, też były w szoku. Nic nie wiedziały. Niczego się takiego nie spodziewały. Podobno mieli romans od dwóch lat… Nie wierzyłem, w to co widzę i słyszę. Wywiązał się mój wewnętrzny dialog. Diabeł mówił mi do jednego ucha „A”, a serce ripostowało mu „B” do mojego drugiego ucha. Ten dialog był niesamowity. W niezbyt długim czasie usłyszałem wszystkie argumenty za i przeciw. Jakaż to była intensywna wymiana poglądów. Błyskawiczna retrospekcja przez nasz cały związek… Nieprawdopodobne… Jednak to do serca należało ostatnie zdanie. Do dzisiaj nie wiem, jak się na taką wypowiedź zdobyło… Ale ewidentnie było górą. Nastąpiła puenta dreszczowca. Nawet nie chcę ujawnić co mi podpowiadał Diabeł. Raczej tego nigdy nikomu nie ujawnię. Serce spuentowało zamieszanie tysiąclecia i poszedłem piechotą do domu. Musiałem przewietrzyć głowę a najbardziej umysł. Było widno gdy dotarłem do domu. Wyprowadziłem się z naszej sypialni. Dzięki Bogu, to co serce powiedziało na odchodne, przyniosło skutek. Rita przyjechała. Próbowałem zasnąć, ale na nic się to zdało. Rano, zapukałem do jej sypialni. Również nie spała. Zapytałem, czy możemy porozmawiać. I wówczas po raz pierwszy zacząłem słyszeć i rozumieć, co do mnie mówi. Łzy lały się nam obojgu strumieniami…. Postanowiłeś więc żonę odzyskać i podkreślasz, że doszło do boskiej interwencji. Opowiedz nam o tym. Można przyjąć iż Bóg zainterweniował dwuetapowo. Po raz pierwszy, nazwijmy to interwencją emocjonalną, gdy z moją kumpelą wyjechaliśmy w góry na narty. Bardzo chciałem, abyśmy zostali parą, Były zimowe ferie. Skrzyknęliśmy się większą grupą i zorganizowawszy wszystko od A do Z – udaliśmy się do Włoch aby szusować w blasku słońca. Tam zawsze niebo jest błękitne, słońce oświetla Alpy od południa, a Lambrusco i Peroni w stacjach narciarskich dodają sił witalnych. Byłem po rozwodzie. Zatem cieszyłem się chwilą jako singiel. Niestety, psychika zawiodła mnie na maksa. Jakimś cudem po obowiązkowej porannej rozgrzewce wskoczyłem w narty i dojechałem do pierwszego wyciągu. Kolejnym cudem – znalazłem się sam na czteroosobowej kanapie. Jakąś minutę później, gdy promienie słoneczne opalały wystawioną do słońca twarz, zamknąłem oczy i przypomniały mi się nasze letnie wakacje, piaszczyste plaże i… Pękłem. I to nieprawdopodobnie. Zawyłem ze smutku i goryczy totalnej życiowej porażki. Łzy po policzkach spływały jak z kranu. Wyjąłem telefon i napisałem jednozdaniowego SMS-a do mojej ex. Nie miałem pojęcia, gdzie jest i co robi. Nie myślałem o tym w ogóle. I w tym konkretnym momencie jestem pewien iż to właśnie Bóg był tym posłańcem i reżyserem chwili, ponieważ Rita odebrała tę wiadomość na zupełnie innym kontynencie, mając zupełnie inny czas od mojego. Ale najważniejsze było to, gdzie się znajdowała dokładnie wtedy, gdy otrzymała tą wiadomość… I to był moim zdaniem przełom. Punkt zwrotny w tej całej historii. Ten właśnie moment był inspirację do okładki. Jej grafika nie jest przypadkowa. Odwzorowuje dokładnie tę chwilę. Rita po otrzymaniu tej wiadomości była w szoku… Wyjrzała przez przeszkloną windę którą wracała z basenu i oniemiała z wrażenia. Druga ingerencja byłą już bardziej stanowcza, Nawet do pewnego stopnia brutalna… Byłem zaproszony przez tę samą przyjaciółkę na bal lekarski. Mieliśmy naprawdę nadzieję na zostanie parą. Była byłą żoną mojego najlepszego przyjaciela, który niestety zmarł kilka lat wcześniej. Miałem raczej wielkiego doła, gdyż większość czasu tego wieczora spędziłem przy barze. Nie bardzo barmanom szło z moją ulubioną caipirinhą więc musiałem doceniać mojito. Jedno, drugie, kolejne… Około godziny drugiej padło hasło: „kończymy imprezę”… Wyszliśmy całą grupą. Każdy taksówką w swoją stronę. Ja w drodze do domu zmieniłem zdanie. Po znacznej dawce mojito mój żołądek wył z głodu. Poprosiłem kierowcę o zmianę trasy. Najpierw szaszłyk. Nie oponował. Dojechaliśmy. Zapłaciłem. Poprosiłem, żeby zaczekał. Zgodził się. Najedzony i szczęśliwy wychodzę z baru, rozglądam się za moim taksówkarzem gdy nagle dostaję od kogoś lufę w twarz. Od drugiego – w splot. I słyszę konkret: „Wyskakuj ze skóry”. Gdybym był trzeźwy – pewnie by do tego nie doszło. Gdybym był lekko wstawiony – oddałbym im tą starą kurtkę z podziękowaniem. Ale byłem nawalony jak po weselu, więc odpowiedziałem bardzo niecenzuralnie i jeszcze bardziej stanowczym tonem. No i się zaczęło. Wzajemne mordobicie. Kapturowcy w trekkingowych butach mieli olbrzymi handicap. Byli świetnie przygotowani. Mimo to, nie dawałem się. Nie byłem im zupełnie dłużny. Dobrze, że jestem wysportowany. Alkohol dodał elastyczności i w połączeniu z adrenaliną uśmierzał ból. Bijatykę zakończył wóz policyjny, który pojawił się na sygnale nie wiadomo skąd i jak. „Rozejść się!” padło hasło przez megafon. Gdy odwróciłem na chwilę wzrok, ci w tym czasie wykorzystali sytuację i zrolowali ze mnie dosłownie tę nieszczęsną kurtkę po czym uciekli Zaproszono mnie do radiowozu. Szybciutko zdałem relację i opisałem sprawców których jeszcze było widać, jak przeskakują kolejny płot pobliskiego bazaru. Dostałem papierowy ręcznik do wytarcia twarzy. Zaproponowano mi zawiezienie do szpitala. Wolałem jednak podwiezienie do domu. Wysadzili mnie na sąsiedniej uliczce. ( „Nie możemy pod adres, nie jesteśmy taksówką…”). Wszedłem do domu. I prosto do łazienki aby umyć ręce. Spojrzałem w lustro i… nie mogłem rozpoznać własnej twarzy... Zmasakrowana do granic. Policjanci powiedzieli, że miałem szczęście. Tydzień wcześniej zabito tu studenta na tle rabunkowym I również było dwóch sprawców, których jeszcze nie odnaleziono. Moja ex jakimś cudem okazało się że jest w domu, w swojej sypialni.. Zapukałem delikatnie. Powiedziałem jednym zdaniem, co mnie spotkało. I dodałem, że nie mogę samemu zdjąć marynarki. Poprosiła o zapalenie światła. Aż jęknęła z przerażenia. I dostałem od razu opieprz za debilizm. Bić się o starą kurtkę z dziurawą kieszenią i rozerwaną podszewką. Pamiętała szczegóły. Udzielała mi pierwszej pomocy w mojej łazience, gdy na chwilę straciłem przytomność. I kolejny opieprz: „Nie odjeżdżaj mi tu jak cię ogarniam!!!” Okazało się, iż miałem wiele szczęścia. Moje obrażenia okazały się być ciężkie. Zawiozła mnie następnego dnia do szpitala skąd mnie już nie wypuszczono. Przeżyłem najprawdopodobniej dzięki interwencji policji. Ale skąd się tam wzięła? O tak późnej porze i w tym miejscu? Cud…Ewidentny cud… Doszedłeś jednak szczęśliwie do siebie i postanowiliście pobrać się ponownie. Jak wyglądał ten drugi ślub? To nie było tak hop-siup. Gdy okazało się że z tamtego jej związku nic nie wyszło, był ocean łez itp. Dzięki Bogu – byłem wówczas w domu, bo nie wiem, co by sobie mogła zrobić. Krzyczała, że jej marzenia znowu legły w gruzach. Że nie ma siły już dalej żyć… Nie opuszczałem jej na krok. Rozumiałem, co czuje. Tego dnia zawiozłem ją więc do pracy, przywiozłem z powrotem do domu Tytułem pocieszenia zaproponowałem wyjazd na Ibizę. Pierwszy pierścionek zaręczynowy kupiłem jej na Walentynki. Była znów singielką. Chodził mi po głowie od wielu lat. Można go było kupić tylko w samolocie KLM. W powietrzu od stewardes obsługujących wózek Duty Free. Był przecudny z trzykolorowego złota z kilkoma diamentami. Był już pieruńsko drogi, jak go zobaczyłem po raz pierwszy – kilka lat wcześniej. Potem tylko drożał i drożał. No ale okazja była wyjątkowa, więc poprosiłem firmę o przelot do domu właśnie KLM. Przyleciałem 13 lutego. Nazajutrz, raniutko zaniosłem jej do sypialni walentynkowe śniadanie. Pierścionek zakamuflowałem w miseczce truskawek podanych na tacy do łóżka wraz z kwiatami i szampanem. Walczyłem. Zauważyła, że na dnie jest coś czerwonego, co nie za bardzo ma kształt truskawki. Gdy go wyjąłem, pytając o rozważenie poślubienia mnie ponownie, chciałem jej go wsunąć na palec, jednak niespodziewanie w tym momencie wybuchła płaczem jak wulkan. I to tak strasznie i tak głośno, że łzy z jej oczu wylatywały prawie prosto na mnie. Cofnęła momentalnie dłoń i płacząc wycedziła, że jest jeszcze nie gotowa. Że jak na nią to jest jeszcze za wcześnie. Niestety, niedługo potem, w drodze do Rio na swoje okrągłe urodziny, zdjęła biżuterię w lotniskowej łazience aby umyć ręce i pierścionka już więcej nie zobaczyła. Ułamek sekundy. Policja nie pomogła. W Rio de Janeiro postanowiłem ponowić oświadczyny. Tym razem zostały przyjęte w najbardziej romantyczny sposób jaki w owym momencie był możliwy. Drugi ślub jest nieporównywalny z pierwszym. Mieliśmy na wszystko wpływ. Datą była nasza szczęśliwa liczba. Rita w sukni ślubnej pojawiła się w swoim studio telewizyjnym na „lajwie”. Wszyscy jej gratulowali. Po przyjęciu weselnym i telewizji wieczór zakończyliśmy ze świadkami w najlepszym klubie w mieście. Jesteś marynarzem, pewnie często nie ma cię w domu. Jak dziś wygląda wasz związek? Wiele się nauczyliśmy przez ten rozwód. Człowiek sobie uświadamia że kogoś bardzo kocha w momencie, gdy go traci. Pracuję miesiąc na miesiąc więc nasz staż małżeński należało by podzielić na pół. Niedługo po ślubie oboje wyprowadziliśmy się z Polski na drugi koniec świata. Londyńskie studia zaowocowały pracą na Dalekim Wschodzie. Role się odwróciły. To teraz Rita latała co dwa miesiące do Polski. Była przeszczęśliwa, gdy z bukietem kwiatów witałem ja na lotnisku. Takie życie w ruchu i na walizkach jest naszym żywiołem. Nie ma nudy. Jest wielka dynamika. Niestety, Covid-19 zmienił wszystko. W grudniu 2019, gdy pandemia już szalała w Chinach, aczkolwiek nie była jeszcze upubliczniona, wróciliśmy do domu. Wprost na Święta Bożego Narodzenia. Jak sądzisz, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie tak często się rozstają? Główną przyczynę, moim zdaniem, stanowi brak komunikacji. Pomimo, że partnerzy mówią tym samym językiem w rzeczywistości – nie jest ten sam. Rita mówiła do mnie językiem, którego przez długi czas nie rozumiałem. I nie chodzi o brak zaangażowania. Że jednym uchem wpada, a drugim wylatuje. Chodzi o sposób wysławiania się taki, aby partner mógł na sto procent wszystko zrozumieć. Jako przykład podam, iż jeśli ktoś chce zrobić biznes w Chinach – musi umieć mówić po mandaryńsku. Musi znać historię, lokalną kulturę i etykietę biznesową. Ta samo jest w związkach. Jeśli żona chce coś powiedzieć małżonkowi, musi to zrobić w jego języku, a nie swoim. Idealnie jest i to podkreślę, żeby się upewnić czy „wypowiedziane zostało usłyszane i czy usłyszane zostało zrozumiane”… To jej słowa. Drugą przyczyną są z pewnością wygórowane, często złudne oczekiwania i obietnice bez pokrycia. W jednej z lektur wskazanych przez moją psychoterapeutkę znalazłem zdanie „Nie oczekuj”. Te dwa wyrazy zmieniły moją postawę życiową o 180 stopni. Bardzo mądre zdanie. Jeśli niczego nie oczekujesz i nic nie dostaniesz – jest okay. Nie jesteś zawiedziony. Jeśli dostaniesz cokolwiek – będzie to przekraczało twoje oczekiwania czyniąc cię szczęśliwym i zadowolonym. Ale jeśli oczekiwałeś czegokolwiek, a nie dostałeś nic lub mniej – będziesz smutny i zawiedziony. Czyż nie jest to prawdą? Co chciałbyś, żeby zostało w ludziach po lekturze twojej powieści? Przede wszystkim odniosę się do dzieła pewnego kanclerza pewnej rzeszy, którego czytanie było przez wiele lat zakazane. Znalazłem tam jeden bardzo mądry fragment, którego dzisiaj nie jestem w stanie przytoczyć dokładnie, ale sens jest mniej więcej taki, że żeby coś pokochać, trzeba najpierw to szanować, a żeby szanować, należy najpierw to zrozumieć. Więc upraszczając – należy w związkach odstawić na bok słowo JA. Jeśli kocham, to daję, a nie biorę. Należy wyzbyć się postawy konsumpcyjno-roszczeniowej. Bo to na pewno nie jest miłość i się nie uda. Należy w związek włożyć energię. Należy zrobić wszystko, a nawet więcej, aby ta druga osoba była szczęśliwa. W moim przypadku to akurat działa. Bo gdy ja widzę jak moja żona się śmieje od ucha do ucha, aż do łez, widzę, że jest szczęśliwa i w tym momencie ja również jestem szczęśliwy. Może jeszcze nie za bardzo wychodzą mi niespodzianki. Ale pracuję nad tym. Chodzi o elementy pozytywnego zaskoczenia. Nawet takie malutkie niespodzianki, które sprawiają drugiej osobie dużo radości. Rita ma to opanowane do perfekcji. Czasami powtarzam iż będąc z nią nie potrzebuję pić tyle kawy. Wie jak mi podnieść ciśnienie. Zaskakuje mnie na każdym kroku. Na szczęście bardziej pozytywnie niż negatywnie. Poznawanie Jej to „neverending story”. Chociaż ona też się wciąż uczy empatii. Do niedawna to uczucie było dla niej obce. Wczoraj przeczytałem, że pewna rozwódka z dorastającym nastoletnim chłopcem ma problemy ze swoim nowym partnerem. Że chłopiec robi wszystko, aby zatruć życie konkubentowi. Moim zdaniem – należy tak starać się wychować dzieci - aby w przyszłości nie miały problemów w życiu. To taka rodzicielska wieloletnia inwestycja. Dzieci nie mogą być wychowywane bez nadzoru, ponieważ w przyszłości nie będą w stanie udźwignąć ciężaru swojego związku. Będą cierpiały a my z nimi. Moja kochana teściowa od samego początku twierdziła, że jestem prostolinijny. Nie wiedziałem wówczas, jak to odbierać. Życzę Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom Wszystkiego Najlepszego na 2022. Rozmawiała Magdalena Gorostiza
3. Spełniaj swoje marzenia. Jeśli chodzi o zarządzanie czasem po rozwodzie, możemy rozważyć odkurzenie tych dawnych marzeń, które wciąż czekają w naszej szufladzie życzeń. Wybierz się w podróż, weź urlop, zapisz się na kurs lub osiągnij określony cel (załóż firmę, napisz książkę, naucz się śpiewać itp.). Teraz, po
Kama_Kamea 3 lipca 2019, 19:10 Hej;)Dużo ostatnio widzę w otoczeniu i tu u dziewczyn że zostają porzucone przez facetów. Dla większości z nich to dobry związek, wiadomo są plusy i minusy, a tu nagle facet mówi że jestem tego przykładem. Podczas, gdy dla mnie związek był w miarę szczęśliwy on stwierdził że to juz nie to i tego nie czuje. Wpływ na to podejrzewam miały problemy jego i moje. Są tu jakieś dziewczyny którym się udało wrócić do swoich facetów? Albo znacie takie? Jak to zrobiłyście? Sama tęsknię niewyobrażalnie za swoim byłym facetem a ciekawa jestem waszych się rozstałyście i co sprawiło że do siebie wróciliście?? Jest w ogóle możliwe stworzenie znowu szczęśliwego związku po czymś takim? Edytowany przez Kama_Kamea 3 lipca 2019, 19:12 Dołączył: 2017-08-17 Miasto: Białystok Liczba postów: 8127 3 lipca 2019, 19:16 Nie znam ani jednego przypadku gdzie osoba porzucona wystarala by znów być razem. Natomiast znam 1 gdzie osoba która zerwała sama zrozumiała że popełniła błąd i wróciła. Dołączył: 2013-07-29 Miasto: Warszawa Liczba postów: 8480 3 lipca 2019, 19:28 znam 2 takie przypadki, ale nie rób sobie nadziei Dołączył: 2013-07-29 Miasto: Warszawa Liczba postów: 8480 3 lipca 2019, 19:33 1 przypadek facet był z inną przez 2 lata, ale wrócił do wcześniejszej bo była bardziej łatwowierna i teraz ją wykorzystuje. drugi przypadek byli razem 5 lat rozstali się wspólną decyzją, weszli w nowe związki. Jednak po 1,5roku znowu się spotkali, po miesiącu facet (jeden z moich najlepszych kumpli) oświadczył się, w maju tamtego roku byłam na weselu(jednym z lepszych na jakich byłam) jednak...teraz są już po rozwodzie!Z jakiegoś powodu ludzie kończą związki, z doświadczeń życiowych mogę Ci powiedzieć- nie warto wracać, chyba, że chcesz być nieszczęśliwa. Mówię tu o rozstaniu dłuższym niż miesiąc, bo rozstania na miesąc nie liczę bo po protu mogło być wynikiem niepotrzebnych słów w kłótni Edytowany przez soraka 3 lipca 2019, 19:36 Dołączył: 2012-02-06 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2879 3 lipca 2019, 19:36 Ja nie znam nawet takich osób, które zostały porzucone i dalej starały się o względy faceta, który je wystawił. Znam porzucających, którzy jednak stwierdzili, że fajnie byłoby wrócić do byłego partnera, ale zostali przez tego byłego partnera olani. Dołączył: 2015-03-28 Miasto: Liczba postów: 6560 3 lipca 2019, 19:40 Ja do swojego wróciłam ale on prawie 2 lata za mną latał. Starał się baaardzo. Także byłam pewna jego uczuć i nie żałuję. Jesteśmy małżeństwem prawie 5 lat. Kama_Kamea 3 lipca 2019, 19:49 Nie chodzi o to że osoba się wystarała tylko np. facet zrozumiał że zrobił źle. Dołączył: 2010-05-20 Miasto: Meksyk Liczba postów: 11016 3 lipca 2019, 19:50 Znam dwie takie pary. Ani jedna obecnie nie jest już razem. Dołączył: 2009-01-15 Miasto: Swiss Liczba postów: 5249 3 lipca 2019, 19:56 Nie znam ani jednego przypadku gdzie osoba porzucona wystarala by znów być razem. Natomiast znam 1 gdzie osoba która zerwała sama zrozumiała że popełniła błąd i wróciła. Ja jestem podobnym przypadkiem, mojemu, obecnie mezowi, cos odwalilo i ze mna zerwal w pewnym momencie - podobno do dzis nie wie czemu. Po zerwaniu nie mielismy kontaktu, nic a nic, ja sie przprowadzilam do innego miasta. Po kilku miesiacach, odezwal sie, ze popelnil blad i chce porozmawiac. Porozmawialismy. Dużo czasu zajeło mi zbudowanie zaufania na nowo. W grudmniu 10ta rocznica. Ale ja nie staralam sie zeby wrocil. Edytowany przez Magdzior1985 3 lipca 2019, 19:58 Dołączył: 2009-01-15 Miasto: Swiss Liczba postów: 5249 3 lipca 2019, 19:59 No a drugi przypadek to akurat moja psiapsiola sie rozstala ze swoim obecnym mezem, ale po kilku latach sie zeszli.
Po pół roku wróciliśmy z synem do domu. Postawiłam warunek, że dopóki nie będzie nad sobą całkowicie panował, całą opiekę nad dzieckiem przejmuję ja. Separacja została anulowana w
fot. Adobe Stock, Prostock-studio Przyjaciółka spytała, czy nie za krótko znam Roberta, by myśleć o ślubie. Tylko mnie tym zezłościła! Miałam dużo czasu na wyjście za mąż, ale zaprzepaściłam swoje szanse. Wpędzało mnie to w poczucie winy i panikę. Dlatego przysięgłam sobie, że znajdę męża przed czterdziestką. Robert był żonaty dwukrotnie – Pierwszy raz się hajtnąłem, kiedy miałem 21 lat, a Mira 19 lat. Dwa lata później rozwiedliśmy się i każde poszło w swoją stronę. Chyba dzisiaj nawet bym jej nie poznał na ulicy – opowiadał. – A Gosia? – zapytałam o jego drugą żonę, matkę jego syna. – Z Gośką byłem ostrożniejszy, długo nie chciałem się żenić – przyznał. – Ale zaszła w ciążę, mieszkaliśmy razem od jakiegoś czasu, więc uznaliśmy, że ślub to tylko formalność. Dwanaście lat później okazało się, że może ślub był tylko formalnością, ale rozwód ciągnął się kilkanaście miesięcy. Koszmar, mówię ci! – wzdrygnął się. O jego drugiej żonie nasłuchałam się sporo. Robert lubił mnie do niej porównywać. Podkreślał, że pociąga go we mnie to, że jestem dokładnym przeciwieństwem jego eks. Mówił na przykład, że podoba mu się to, jaka jestem wyrozumiała, i dodawał: – Moja była wiecznie się czepiała, jak tylko się spóźniłem głupie 10 minut. Dobrze, że ty masz więcej luzu. Albo: – Jak ty to robisz, że pracujesz tyle co ja, a w domu jest zawsze posprzątane? Gośka latami nie pracowała, tylko siedziała z dzieckiem, a nie pamiętam posprzątanego mieszkania. Nie masz pojęcia, jaki syf zastawałem, kiedy wracałem z roboty. Ciągłe porównania do byłej żony stały się niepokojące Z jednej strony mi to pochlebiało i cieszyłam się z jego uznania, z drugiej – miałam wrażenie, że poprzednie małżeństwo było dla niego ważnym punktem odniesienia. Nic mu jednak na ten temat nie powiedziałam. W końcu mi się oświadczył i miałam szansę wyjść za mąż jeszcze przed czterdziestką, co było spełnieniem moich planów. Niezbyt entuzjastycznie za to podchodziła do tego pomysłu moja przyjaciółka Ewa. – Strasznie szybko – skrytykowała ten plan. – Ile wy się znacie? Pół roku? – Pięć miesięcy – mruknęłam. – I co z tego? Na co mam czekać? Życie mi ucieka, jestem na półmetku! – Ja rozumiem… – Podniosła ręce w obronnym geście. – Mówię tylko, że dość słabo go jeszcze znasz. Rozdrażniona parsknęłam na to, że znam Roberta bardzo dobrze i nie mam żadnych wątpliwości co do ślubu. Ewa rzuciła mi powątpiewające spojrzenie, które postanowiłam zignorować. W tym czasie zdecydowałam się zmienić pracę Nowa firma dała mi dużo lepszą pensję, ale idąc tam pierwszego dnia, czułam się mocno zestresowana. – Dasz sobie radę, od razu wszyscy cię polubią – Robert bardzo mnie wspierał, ale i tak się bałam. Zobacz także: "Zakochałam się w aroganckim mężczyźnie i zostawiłam dla niego partnera” Czy żałuje? Top 5 romansów na lato, które przeczytasz w jeden dzień Na szczęście okazało się, że trafiłam do naprawdę sympatycznego zespołu. Dzieliłam pokój z trzema innymi dziewczynami. Wszystkie były bardzo życzliwe i pomocne. Oczywiście, jak to kobiety, plotkowałyśmy w wolniejszych chwilach. Opowiadałyśmy sobie o naszych partnerach, niektóre o dzieciach. Jedna z koleżanek była rozwódką, ale o byłym mężu wypowiadała się bez złośliwości, druga tkwiła w nieudanym małżeństwie i narzekała na swojego małżonka tak straszliwie, że ciężko było to znieść, a trzecia właśnie się na nowo zakochała i była pełna nadziei na udany związek Ja o Robercie mówiłam raczej dobre rzeczy, ale z czasem otworzyłam się i powiedziałam dziewczynom, jak przeszkadza mi, że ciągle mówi o swojej byłej żonie. – O, to zły znak – stwierdziła ta zakochana. – Pewnie nadal coś do niej czuje, tylko to wypiera. Sama to kiedyś przerabiałam. Ciągle mi się przypominało jaki to mój eks był dla mnie okropny, aż zdałam sobie sprawę, że po prostu za nim cholernie tęsknię. Wróciliśmy do siebie i byliśmy potem razem przez kolejne dwa lata. Mówię ci, takie ciągle gadanie o niej to znak, że jeszcze się od niej nie odciął emocjonalnie. Nie mogłam zignorować tej „diagnozy”, tym bardziej że pozostałe koleżanki się z nią zgodziły. Im bliżej była data naszego ślubu, tym częściej Robert wspominał o Gosi. Oczywiście za każdym razem w kontekście tego, że wtedy popełnił błąd, a teraz jest szczęśliwy, ale dawało mi to do myślenia. Najbardziej przykro robiło mi się, kiedy okazywało się, że nie ma pojęcia, co lubię albo czego nie toleruję, za to świetnie pamiętał i głośno krytykował rozmaite przyzwyczajenia swojej eks. Uznałam jednak, że dotrzemy się po ślubie. Teraz chciałam go po prostu porządnie zaplanować. Nim sporządziliśmy listę gości, zamówiłam kilkanaście wzorów zaproszeń. Przyniosłam je do biura, żeby pokazać dziewczynom, by pomogły mi wybrać. Przy okazji gadałyśmy o ślubach i o tym, czy w ogóle mają one sens w dzisiejszych czasach. – Ja swój ślub dobrze wspominam – rzuciła Margo, ta rozwiedziona. – Za tydzień byłaby nasza siedemnasta rocznica… Spojrzałyśmy na nią równocześnie, bo w jej głosie zabrzmiał smutek i żal. Wyglądało na to, że koleżanka wciąż tęskni za byłym mężem. Kiedy ją o to zapytałyśmy, przyznała, że gdyby eks do niej wrócił, dałaby mu kolejną szansę. Najwyraźniej rozwód nie zawsze oznacza koniec uczuć, pomyślałam. Akurat tego dnia musiałyśmy zostać wszystkie po godzinach, bo firma zamykała bilans roczny i była masa zaległości. O dwudziestej w okolicy naszego biura robiło się już nieprzyjemnie i po Aśkę, tę zakochaną, przyjechał jej chłopak, a Margo miała odwieźć Becia, nieszczęśliwa mężatka. Ja zadzwoniłam po Roberta Wszedł do pokoju akurat, kiedy koleżanki wynosiły kubki po kawie, a ja się ubierałam. – Czekaj, poznasz dziewczyny – zatrzymałam go przy drzwiach. – O, już idą. To jest Beata, a to Margo. Dziewczyny, to mój narzeczony… Nagle urwałam, bo zobaczyłam, że coś się dzieje. Margo wyglądała jakby zobaczyła ducha, a Robert oparł się plecami o framugę i zacisnął w dłoniach szalik. – Margo…? – wykrztusił, nie mogąc ukryć zdumienia. – Wolę Margo niż Gośka – odpowiedziała cicho. – Teraz wszyscy tak do mnie mówią. Omal nie pacnęłam się w czoło. Przecież Margo tyle razy opowiadała o swoim synu Kubie. Ale z drugiej strony, to popularne imię, mogłam nie skojarzyć z synem Roberta. – Więc wy… – zaczęłam, chociaż to przecież było oczywiste. – Hm… No tak… To co, Robert, idziemy? Ale on nie zareagował. Stał naprzeciwko Margo i patrzył na nią tak, jakby byli tam sami. Na twarzy Margo malowały się kolejne emocje: zaskoczenie, niedowierzanie, cierpienie, upokorzenie, smutek… Czułam się niezręcznie. Dotknęłam ramienia mojego narzeczonego, a on wzdrygnął się, jakbym go obudziła. – Eee… – wymamrotał, gapiąc się wciąż na Margo. – Miło było cię spotkać… Nie wiedziałem, że tu pracujesz… eee… że pracujecie razem… Gdybym wcześniej nie wysłuchała setek jego krytycznych uwag pod adresem jego eks, byłabym pewna, że to spotkanie dwojga nieszczęśliwie rozdzielonych kochanków. Robert przez następne godziny zachowywał się, jakby był nieobecny duchem. Nie słuchał, co do niego mówiłam, zamyślał się, co chwila wyciągał komórkę, gapił się na nią i odkładał. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam, dlaczego po prostu do niej nie zadzwoni. – Do kogo? – udał, że nie rozumie. – Do twojej byłej żony – syknęłam – Przecież widzę, co się dzieje! Ciągle masz ją w głowie. Próbował zaprzeczać, plątał się i usprawiedliwiał, ale ja wiedziałam swoje. Powiedziałam, że chcę odwołać ślub Na szczęście zaproszenia nie były jeszcze wysłane. Robert prosił mnie, bym nie zmieniała naszych planów, ale oznajmiłam, że pół roku znajomości to jednak za krótko, by decydować się na małżeństwo. Od tamtego spotkania w biurze Robert nie wspomniał o byłej żonie. Margo i ja porozmawiałyśmy od serca, powiedziałam jej, że nie wiem, czy chcę dalej być z Robertem. Wyglądała, jakby jej ulżyło. Ostatecznie rozstałam się z narzeczonym kilka miesięcy później i zupełnie nie czuję z tego powodu żalu. Mam wrażenie, że chciałam wyjść za niego tylko po to, żeby zaliczyć ślub, wesele i występ w białej sukni, zanim stuknie mi magiczna czterdziestka. Teraz, kiedy okrągłe urodziny już za mną, znowu czuję się wolna. Mam całą drugą połowę życia na poznanie Tego Jedynego. Czytaj także: „Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"Można by więc powiedzieć, że to nie strach przed śmiercią prowadzi do zmian, ale pewność siebie, jaką daje wiek. Po rozmowach z ludźmi, którzy odeszli z małżeństwa po osiągnięciu Witam. Jestem mężczyzną 36 lat po rozwodzie. Jestem z partnerką starsza o 8 lat. Ma dwoje dzieci 13 i 21 lat. Trzecie dziecko jest adoptowane od pierwszego jej partnera, nie mieszka w tym mieszkaniu. Na początku przedstawiała je jako syn kuzynki. Rozstałem się z żoną bo chciałem mieć dzieci żona nie. Obecna partnerka jak Ją poznałem chciała odejść od partnera z którym ma dwójkę dzieci. Zachorował, kilka miesięcy chorował, partnerka opiekowała się nim ale spotykaliśmy się mówiła że ja wspieram. Kiedy zmarł załamała się. Stała się chłodna i zimna. Dwa lata temu pojechała do pracy na wakacje tam gdzie pracował, też tam dojechałem i zaczęła traktować mnie jak wroga ja stałem się ehoistą jednak to przeszło. Po wakacjach Rok żyliśmy razem czasem były kłótnie ja coś wygadywalem czasem partnerka. W ostatnie wakacje też tam pojechała do pracy, wszyscy wiedzieli że jesteśmy razem ją pracowałem trochę w Niemczech z jej synem potem w kraju. Jednak co tydzień chciałem ją odwiedzać. Początkowo chciała, później mówiła że ma wspomnienia, nie chciała kontaktu telefonicznego a jak przyjeżdżałem była zimna, pisała z kimś na telefonie, tęskniłem do niej bo tak jakby nie była szczęśliwa ze mną. Przypadkiem wyszło że poznała kolegę na grupie FB, pojechała go odwiedzić bo on chciał do niej przyjechać jednak jak mówi nie chciała go w miejscu pracy. Po powrocie z pracy do domu około 3 miesiące powiedziałem jej że wiem o spotkaniu. Oblała mnie drinkiem, uderzyła w twarz i kazała wypierdalać, na pytanie czy z nim spala powiedziała że nie potem że tak potem że nie. Juz jak była w pracy zacząłem chodzić do psychologa gdyż nie moglem wytrzymać zimna, samotności i odrzucenia. Po tym jak kazała mi wypierdalac. Dzień później wyjechałem. Pierwszy raz się postawiłem. Po kilku dniach napisała że niw może wytrzymać i żałuję tego że tak mnie traktowała. Wróciliśmy do siebie. Teraz coś się stało że zaczynam spostrzegać to inaczej, tak jakbym widział że inwestuje w nie moje dzieci tracąc swój czas inwestując, nie mając nic w zamian mam poczucie że z jednej strony chce z Nią być a z drugiej ucieka mi życie. Rozłaka trwała dwa tygodnie, dodam że przed tym wyjazdem do pracy partnerka mówiła że nie jestem tak dobry jak były partner który wszystko naprawił, byś stanowczy, twardy a ja miękki że źle czuje tylko chce rozmawiać, że wolała by być z nim niż ze mną. Trochę czułem się na zastępstwo. Moje pytanie, mówi że przemyślała wszystko i wie że jestem innym człowiekiem i czy jest to możliwe aby w dwa tygodnie zmieniła o mnie zdanie? Drugie pytanie czy stało się coś niedobrego wpostrzeganiu związku przeze mnie że jestem nie zdecydowany czuje takie odczucie niedopasowania do rodziny która mielismy stworzyć a według mnie to nie jest rodzin? Mieliśmy mieć swoje dziecko jednak przy sprzeczkach mówi że nie chce ze mną dziecka. Dodam jeszcze że ten 3 syn mnie uderzył jak się rozstawaliśmy i czuję do niego złość. Mam czasem poczucie że nie chce odejść bo jest mi jej żal a sam boję się jeszcze raz tego kroku. Czy coś się podziało złego w głowie, przed rozstaniem oddał bym dla niej wszystko? Rozwód a alimenty na rzecz drugiego małżonka. Sąd orzekając rozwód może (ale nie musi) nałożyć obowiązek płacenia miesięcznych alimentów na rzecz byłego małżonka. Kluczowe jest przy tym rozstrzygnięcie o winie w rozkładzie pożycia małżeństwa. Często determinuje to możliwość skutecznego dochodzenia alimentów.
Pamela Anderson podbiła serca mężczyzn na całym świecie rolą CJ Parker w serialu Słoneczny patrol, ale w życiu prywatnym również nie narzekała na brak zainteresowania. Blondwłosa modelka robiła wrażenie i była tego świadoma, dlatego jej życie osobiste bywało burzliwe... A z pewnością tak można określić związek gwiazdy z jej pierwszym mężem, niepokornym muzykiem Tommym Lee. Piękna modelka obchodzi właśnie 55. urodziny. Z tej okazji przypominamy najbardziej skandaliczny związek lat 90. Te rozstania kosztowały sporo pieniędzy... Oto najdroższe rozwody gwiazd Pamela Anderson i Tommy Lee - historia miłości Tommy Lee i Pamela Anderson pobrali się w lutym 1995 roku, po zaledwie 96 godzinach znajomości. Ślub zakochanych był równie ekscentryczny, co ich charaktery – ceremonię zorganizowali na plaży, więc ona miała na sobie bikini, a on szorty kąpielowe. Perkusista zespołu Mötley Crüe nie zgodził się na obrączkę, ale wytatuował sobie imię żony na palcu. Prasa żyła tym, co działo się w małżeństwie Pam i Tommy’ego. Na wydarzeniach towarzyskich byli nierozłączni, ponieważ uwielbiali razem imprezować, ale niemal codziennie pisano o skandalach i awanturach, których w ich relacji nie brakowało. Lee był porywczy, nie potrafił panować nad zazdrością. Anderson przyciągała mężczyzn jak magnes, czym prowokowała małżonka. Po każdej kłótni udawało im się jednak namiętnie godzić. Prawdopodobnie jedno z takich „pogodzeń” wywołało skandal obyczajowy, który w tamtych czasach szokował. W 1997 roku z domu małżonków zniknęło ich intymne wideo. Nie wiedzieli, kto ukradł kasetę, ale pozwali firmę Internet Entertainment Group za rozpowszechnianie nagrania. Zgodnie z postanowieniem sądu otrzymali 1,5 miliona dolarów odszkodowania. W wyniku ugody zdecydowali także, że wideo zostanie w sieci. Zobacz: Od symbolu seksu do królowej botoksu. Tak zmieniła się Pamela Anderson! Fot. Jeffrey Mayer/WireImage Jak wspominała sama Pamela Anderson, zakochani często się kłócili, ale Tommy Lee nigdy nie podniósł na nią ręki. Do czasu. Pewnego dnia, w 1997 roku, podczas gwałtownej awantury muzyk uderzył aktorkę, a ona natychmiast wezwała policję. Sąd skazał Lee na sześć miesięcy więzienia i zabronił mu zbliżać się do Pameli. Druga kara obowiązywała artystę przez rok. W czasie rozłąki Anderson wybaczyła mężowi, a ze względu na zakaz spotkań, zaczęli rozmawiać przez telefon. „Wszystko nagle się zmieniło. Zaczęliśmy się słyszeć i rozumieć. Wierzyłam, że Tommy naprawdę się zmienił”, mówiła w jednym z wywiadów. „Kiedy w końcu się spotkaliśmy, dosłownie rzuciłam się mu na szyję. Okazało się, że wciąż mamy do siebie uczucia i trudno mi uwierzyć, że rozstaliśmy się na cały rok”, dodała. Czytaj także: Żyli razem jak małżeństwo. Joanna Brodzik straciła głowę dla przystojnego oświetleniowca Fot. S. Granitz/WireImage Pamela Anderson i Tommy Lee: skandaliczny rozwód Kiedy Pamela Anderson dała Tommy’emu Lee jeszcze jedną szansę, w prasie zawrzało. „Naprawdę przyjęłaś tego potwora z powrotem?”, zastanawiał się jeden z dziennikarzy. „Tak, znowu jesteśmy razem. Przede wszystkim z powodu, który wydaje mi się najważniejszy: mamy dwóch synów. Mam nadzieję, że dzieci uratują nasze małżeństwo. Ale nie myśl, że tak po prostu do siebie wróciliśmy. Zanim to zrobiliśmy, przez kilka tygodni chodziliśmy na terapię”, odparła wtedy gwiazda. Pomimo starań, rodzinna sielanka nie trwała długo. W 1998 roku para się rozwiodła. „To był zbyt szalony związek, żeby mógł skończyć się dla nas dobrze”, stwierdziła Anderson w rozmowie z magazynem Playboy. Po latach przyznała, że podjęła decyzję o rozstaniu, ponieważ muzyk miał duży problem z uzależnieniem od alkoholu. Aktorka i modelka dodała też, że to były mąż zaraził ją wirusem zapalenia wątroby typu C. W czasie burzliwej relacji Pamela i Tommy doczekali się dwóch synów – w 1996 roku urodził się Brandon Thomas, a rok później Dylan Jagger. Wtedy Anderson znacznie ograniczyła aktywność zawodową, co doprowadziło do spadku jej popularności. Nie przejmowała się tym. „Moim najważniejszym zadaniem była opieka nad dziećmi. Nigdy nie zatrudniłam niani, bo chciałam być z synami przez cały czas”, mówiła. Brandon i Dylan poszli w ślady sławnych rodziców. Brandon jest modelem i aktorem, a Dylan woli muzykę, więc komponuje i współpracuje z innymi artystami. „Są bardzo różni, ale tak samo ambitni. Jestem z nich bardzo dumna”, podkreśliła Pamela Anderson w rozmowie z The Hollywood Reporter. Pełna skandali relacja Pameli i Tommy'ego doczekała się... ekranizacji! W kwietniu 2021 roku platforma Hulu zaprezentowała pierwsze ujęcia z miniserialu Pam and Tommy, który opowie o historii miłosnej jednej z najbardziej skandalicznych par lat 90. W role główne wcielą się Lily James, znana z filmu Kopciuszek, i Sebastian Stan, znany z serii filmów Marvela o Kapitanie Ameryce i serialu Plotkara. Za reżyserię odpowiada Craig Gillespie, a za scenariusz Robert D. Siegel. Produkcja doczekała się premiery w czerwcu tego roku. Czytaj także: Cameron Diaz wraca do aktorstwa! Po ośmiu latach znowu będziemy mogli ją zobaczyć na szklanym ekranie! Intymność z partnerem, to ważna część związku. Z tych książek dowiesz się jak budować relacje, bliskość: Pamela Anderson z synami Brandonem i Dylanem na pokazie YSL, 2016 rok Fot. Axelle/Bauer-Griffin/FilmMagic Mężowie Pameli Anderson Po rozwodzie z Pamelą, Tommy Lee dopiero w 2019 roku ożenił się po raz kolejny, z początkującą aktorką Brittany Furlan. W tym czasie Anderson kilka razy wychodziła za mąż. W 2006 roku związała się z równie ekscentrycznym muzykiem Kid Rockiem, ale po czterech miesiącach związek się rozpadł. Wkrótce potem poślubiła producenta filmowego Ricka Salomona, jednak i to małżeństwo nie przetrwało roku. W 2014 roku para dała sobie jeszcze jedną szansę, ale szybko stało się jasne, że to pomyłka. W 2016 roku media donosiły o bliskiej relacji Anderson i Juliana Assange’a, założyciela Wikileaks. Podobno regularnie odwiedzała go w ambasadzie Ekwadoru w Londynie. Modelka zaskoczyła jednak fanów i ogłosiła wtedy, że spotyka się z obrońcą klubu FC Sevilla, Adilem Rami. Ten romans trwał dwa lata. W 2020 roku Pamela Anderson wyszła za producenta Jona Petersa, ale po zaledwie 12 dniach oświadczyła, że związek nie był sformalizowany. We wrześniu pojawiły się doniesienia, że nowym wybrankiem gwiazdy jest jej ochroniarz Dan Hayhurst, a w styczniu 2021 roku Pamela Anderson wyszła za mąż po raz szósty. Sprawdź również: Nazywano ją „ojcem Rydzykiem sceny muzycznej”, odeszła w atmosferze skandalu. Kim była Katarzyna Kanclerz? Fot. Jeff Kravitz/FilmMagic, Inc Pamela Anderson i Tommy Lee w 2015 roku Fot. Todd Williamson/Getty Images for PETAOpowiedziała m.in. o rozwodzie z Jackiem Rozenkiem. który bardzo zbliżył do siebie małżonków. Po tej ciąży pojechaliśmy do Saint Tropez przeżyć żałobę po niespełnionej nadziei Jedna z Was spytała mnie niedawno o to, jak poradzić sobie z obsesyjnym myśleniem o ex. Jak wylizać rany po rozstaniu i przejść nad tym do porządku dziennego. Myślę, że nie ma jednej odpowiedzi na to pytanie, ale postaram się ze swojej perspektywy napisać o tym co można zrobić i jakie scenariusze są w tej sytuacji najbardziej możliwe. Przede wszystkim na nasze uczucia po rozstaniu wpływa masa rzeczy. To jaki był jego powód, ile byliście razem i jak poważny to był związek, kto postanowił odejść (bo zwykle niezależnie od tego, którą jest się stroną, cierpi się podobnie), w jakiej atmosferze Twój związek się zakończył, czy wszystko zostało już powiedziane i wyjaśnione oraz jaki masz charakter. Wszystkie te składowe determinują to jak reagujesz i znosisz rozstanie. Jeśli była to przelotna znajomość, która trwała kilka miesięcy, nie powinnaś rozpaczać latami. To zwykle czas, kiedy ludzie się docierają i sprawdzają czy w ogóle są w stanie ze sobą wytrzymać, kiedy poznają siebie bliżej. Inaczej będzie w przypadku narzeczeństwa czy małżeństwa z wieloletnim stażem i dziećmi. Wtedy sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Ciężko jest więc mówić o jednym modelu zachowania i scenariuszu do powielania. Przede wszystkim powinnaś zastosować się do wskazówek z tekstów dotyczących rozstań, które się tu pojawiały. Pisałam zarówno o tym czego możemy się nauczyć przechodząc przez coś tak trudnego, jak i o tym w jaki sposób zająć swoją głowę, skupić się na sobie, wejść znowu w normalny rytm życia. To trochę jak z życiem po stracie bliskiej osoby. Nie ma jej, ale nasze życie toczy się dalej. Nie w ma w nim miejsca na wyłączenie się z pracy, z kwestii osobistych, jedzenia, picia czy innych codziennych i przyziemnych spraw. Świat na nas nie czeka a my musimy dalej funkcjonować w swoim życiu. Nie łudźmy się, że będzie nam lepiej po tygodniu czy nawet miesiącu. Pewne rozstania potrzebują i miesięcy…, ale nie lat. Tak jak i żałoba, okres rozpaczania również powinien mieć swój kres. I to właśnie musimy mieć z tyłu głowy. Kiedy rozpaczanie i rozpamiętywanie staję się naszą wymówką na wszystko i ciągnie latami – to znak, że jest z nami niedobrze. Prawda jest taka, że tydzień po rozstaniu, będziesz je uważała za koniec świata, po roku powinnaś myśleć o tym z oddechem i spokojniejszą głową – oczywiście jeśli temat zamknęłaś i odpowiednio przetrawiłaś, bo jeśli wciąż żyjesz tym co robi twój ex, żyjesz każdym jego ruchem, wyjazdem i zdjęciem a potem płaczesz całymi dniami, że nie ma go obok to znak, że niczego się nie nauczyłaś… Zastanów się czy: 1. Czy on jest tego wart, 2. Czy chcesz żyć czy wegetować? 3. Czy zrobiłaś absolutnie wszystko by zacząć na nowo? 4. Co dokładnie teraz czujesz? 5. Co blokuje Cię przed zmianami? Bądź ze sobą szczera i zweryfikuj na ile to, że się starasz pozbierać w ogóle jest prawdą. Te informacje pozwolą Ci ocenić na nowo to co się dzieje oraz to jak przyśpieszyć wylizanie ran i swój nowy start- wierz mi- warto! Reader Interactions Nie należy tego przyspieszać wbrew sobie. Jednak samotność po rozwodzie nie może trwać zbyt długo – wtedy stanie się przeszkodą do rozpoczęcia nowego etapu w życiu. 4 Sposoby na samotność po rozwodzie. Odkryj swoje pasje. Jeśli masz hobby, wykorzystaj swoją nowe zasoby wolnego czasu, i poświęć się temu, co lubisz najbardziej. Życie po rozwodzie wydaje się ponure, przykre, bezsensowne. Mieliście przed sobą tyle planów i marzeń, a nagle wszystko runęło w gruzach. Rozstanie przekreśliło wszystkie zamierzenia. Kryzys, którego nie dało się zażegnać, pozostawił po sobie smutek, żal, rozpacz, szok, łzy, wstyd, poczucie porażki i winy, ból, pragnienie zemsty, nienawiść i krzywdę. W chaosie tylu negatywnych uczuć trudno myśleć o optymistycznej stronie życia. Jak zacząć wszystko na nowo po rozwodzie? Jak przekuć rozstanie w konstruktywną lekcję życia, by nie popełniać tych samych błędów, ale móc tworzyć nowy i szczęśliwy związek? Zobacz film: "Ciekawe gry i zabawy dla całej rodziny" spis treści 1. Cierpienie po rozstaniu 2. Jak radzić sobie po rozstaniu? 1. Cierpienie po rozstaniu Rozwód wymusza na człowieku uporanie się z przykrą przeszłością. By móc zacząć nowe życie, trzeba przepracować emocjonalny kryzys i swoistą żałobę, jaką przeżywa się po rozstaniu z dotychczasowym partnerem. Modyfikacji wymaga nie tylko sfera psychiki, ale rekonstrukcja dotyczy również przyziemnych spraw, jak kwestie mieszkaniowe, warunki sprawowania opieki nad dziećmi,obowiązek alimentacyjny, podział majątku itp. Rozwód to wyzwanie emocjonalne i logistyczne. Bez względu na motyw rozstania, stronę inicjującą rozwód czy staż małżeństwa cierpią wszyscy – kobieta, mężczyzna, dzieci. Niestety mimo złamanego serca i zawiedzionych nadziei, musisz podjąć ważne decyzje w podstawowych sprawach. Dzieci – chodzi tutaj o delikatne i rozważne zakomunikowanie pociechom o rozwodzie. Nie można udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy wiadomo, że od dawna wasze małżeństwo to fikcja. Musicie razem z partnerem oznajmić dzieciom, że się rozstajecie, ale że mocno je kochacie i że nie są winne temu, co się stało. Ponadto ustalcie, jak będą wyglądały teraz wasze kontakty, z kim dzieci będą mieszkać, kto będzie je odbierał ze szkoły, kto chodzi na wywiadówki, jak rozwiążecie kwestie wakacji, świąt czy ferii, co ze spotkaniami z dziadkami. Pamiętajcie, by nie mówić o sobie źle w obecności dzieci i nie narażać ich na konflikt lojalności, wciągając w koalicję i nastawiając przeciwko sobie. Dla dzieci rozwód rodziców to ogromny szok, dlatego oszczędźcie im dodatkowych cierpień i starajcie się, by jak najwięcej zostało „po staremu” – ta sama szkoła, te samo środowisko rówieśnicze, pora posiłków czy kąpieli. Dom – przed rozwodnikami stoi konieczność dogadania się w kwestiach lokalowych – kto gdzie mieszka, czy sprzedajecie nieruchomość i dzielicie się pieniędzmi, szukając mniejszych mieszkań, czy jedno się wyprowadza od drugiego. Sprawy finansowe – rozstanie wymusza wynegocjowanie także wysokości alimentów, podziału majątku, ustalenia, co i do kogo należy i jak wyglądać będzie kwestia konieczności spłat rat zaciągniętych kredytów. Relacje z przyjaciółmi i rodziną – sprawa na pozór błaha, ale jednak nie wiadomo, jak się zachować wśród wspólnych znajomych. Czy zmienić towarzystwo? Jak zakomunikować rodzinie o waszym rozstaniu? Dla przyjaciół to również niewygodna sytuacja. Znajomi czują przymus wybierania, po której stronie się opowiedzieć, z którą stroną utrzymywać kontakt. 2. Jak radzić sobie po rozstaniu? Rozwód to ogromny stres. Warto zatem mieć sieć wsparcia. Wypłakać się w samotności, wykrzyczeć ból, ale nie zamykać się na świat. Trzeba wyjść do ludzi. Podbudować nadszarpniętą samoocenę drobnymi przyjemnościami, np. wyjściem do kina albo teatru, zafundowaniem sobie czegoś nowego . Może w twoim towarzystwie są także rozwodnicy, którzy rozumieją traumę tych trudnych chwil? Szczera rozmowa z nimi może przynieść ukojenie i swoiste katharsis. Niektórzy podnoszą się po rozwodzie przez długi czas i wymagają specjalistycznej pomocy psychologa lub psychoterapeuty. Trudno bowiem zaakceptować, że miłość „od tak” wygasła, a partner przestał starać się o związek. Jeszcze gorzej, kiedy człowiek obwinia się za rozstanie i zastanawia się, w czym jest gorszy od nowej partnerki eksmęża. Nie można jednak bezustannie pielęgnować w sobie gniewu i nienawiści albo żyć nadzieją, że do siebie wrócicie. Trzeba zapamiętać miłe wspomnienia i stopniowo oswajać się z myślą, że teraz samodzielnie idziecie przez życie. Bezpośrednio po rozwodzie odczuwa się emocjonalną huśtawkę albo nie czuje się nic. Zawiódł najbliższy nam człowiek, świat jawi się w barwach szarości, a serce przeszywa niemiłosierny ból. Z czasem jednak człowiek przyzwyczaja się do nowych okoliczności i dostrzega plusy bycia singlem. Po emocjonalnym uporaniu się z rozwodem i przebaczeniu partnerowi można pomyśleć o nowym związku. Można zacząć chodzić na randki albo skorzystać z portali randkowych w Internecie. Nie warto bezmyślnie rzucać się w wir romansów. Pamiętajmy, by nie powtarzać błędów z przeszłości i pielęgnować relację, która może okazać się miłością „na dobre i złe”. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Kamila Drozd Psycholog społeczny, autorka wielu publikacji dotyczących rozwoju osobistego oraz warsztatów z doradztwa zawodowego i komunikacji międzypłciowej. jsl5.